Autorzy książki 'Konserwacja i kreacja architektury' podjęli się niełatwego
zadania. Jak pisać o człowieku, który dzięki licznym talentom i pasji spełnia
się w życiu zawodowym nie tylko jako architekt, ale jako konserwator zabytków,
naukowiec i nauczyciel akademicki...
Książka Błażeja Ciarkowskiego to napisana dobrym, żywym językiem opowieść o
architekcie zmagającym się z ograniczeniami realnego socjalizmu, z uporem
dążącym do realizacji swoich tw�rczych koncepcji i pr�bującym minąć progi
modernizmu, nawet za cenę kompromis�w z komunistyczną władzą, a odchodzącym
przedwcześnie z poczuciem niewykorzystanego potencjału tw�rczego.Jej bohater,
mimo że z urodzenia warszawianin, związał się z Łodzią i tutaj przyszło mu
działać� w mieście o specyficznym charakterze, co czyni tekst tym bardziej
ciekawym.
On – syn inspektora celnego Wolnego Miasta Gdańska, starszy strzelec w
Powstaniu Warszawskim, a później więzień obozu Altengrabow. Ona – córka
białoruskiego urzędnika gminnego, podczas wojny wysiedlona wraz z rodziną z
Nowogródka. Połączyły ich bolesne wspomnienia, Gdańsk i miłość do
architektury. Dzielił charakter, spojrzenie na świat i ścieżki kariery. Daniel
i Danuta Olędzcy – jedna z najbardziej niezwykłych par w świecie polskiej
architektury. W odróżnieniu od Kardaszewskich, Piechotków czy Brukalskich,
oboje odnieśli znaczące sukcesy, nie rezygnując przy tym z własnej
indywidualności. Dziś trudno wyobrazić sobie Trójmiasto bez zaprojektowanych
przez nich ikonicznych budynków. Dziełem Daniela Olędzkiego są Teatr Wybrzeże,
Teatr Muzyczny czy Opera Bałtycka. Danuta Olędzka natomiast projektowała
słynne falowce oraz Dom Technika. Żyli razem, ale rzadko projektowali
wspólnie, wiedząc, że współpraca dwóch tak silnych osobowości wymagałaby od
nich zbyt daleko posuniętych kompromisów. Oboje jednak kierowali się tą samą
zasadą: architektura powinna być „realizacją ludzkich marzeń”. Marzeń o dobrym
codziennym życiu i marzeń o stworzeniu pomnika swojej epoki.
„W latach 60. i 70. człowiek siedział w domu i albo pił wódkę, albo myślał.
Był czas na myślenie, bo nie było co robić. Francuz, Niemiec czy Amerykanin
ciągle pracował, a ten się nudził. Wobec tego robił konkursy.” W ten
żartobliwy sposób architekt Stefan Müller opisywał genezę międzynarodowych
sukcesów polskich projektantów. Czy rzeczywiście szarzyzna peerelowskiej
codzienności zmuszała do ucieczki w sferę wyobraźni, a fantastyczne wizje
nowoczesnych budynków miały być odskocznią od projektowania nudnych osiedli z
wielkiej płyty? A może to zasługa organizacji wielobranżowych biur projektów i
doskonałej edukacji, jaką młodzi polscy projektanci odebrali od starych
mistrzów? By spróbować odpowiedzieć na te pytania i wiele innych, autor
postanowił wsłuchać się w głosy wybitnych architektów działających w latach
1945-1989. Kilkadziesiąt wywiadów, setki anegdot, różne stanowiska i wybory –
to wszystko tworzy rozproszoną strukturę książki „Słowo architekta. Opowieści
o architekturze Polski Ludowej”. Mnogość osobistych narracji i wspomnień
układa się tu w wielowarstwowy obraz, w którym pojęcie „prawdy” stale podlega
negocjacjom. Zamiast jednej, wiodącej ścieżki interpretacyjnej autor
przedstawia wielość równoprawnych, indywidualnych mikrohistorii –
fascynujących i niejednoznacznych jak architektura tamtych czasów.